niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 2: Jego fani nazywają się beliebers, a on sam Bieber.

*music*

Nagle ktoś objął mnie w pasie. Poznawałam te perfumy.
- Czeeeść! - ze swoimi słodkimi oczkami patrzał na mnie mój chłopak To zaskakujące, jak szybko potrafił zmieniać humory.
- No hey. - odpowiedziałam mu. Spojrzałam na Chris'a i Mir.
- Siema - przybił żółwik Chris'owi a następnie posłał uśmiech Mir.
- Możemy się przejść? - to skierował do mnie. Spojrzałam się w jego piękne brązowe tęczówki. Skinęłam głową. Złapał mnie za rękę i udaliśmy się w stronę pól. Obydwoje szliśmy w milczeniu, wpatrując się w swoje buty. Nagle stanął i zaczął mówić:
- Wyjeżdżam.- westchnął. - Spokojnie, tylko na 2 tygodnie. - dodał patrząc na mój wyraz twarzy.
- Ale dlacz.. - chciałam zapytać.
- Nie przerywaj mi - powiedział tym swoim tonem. - A więc, jest obóz treningowy. Dostałem się. Około 70 osób z całego kraju na to jedzie. Tylko najlepsi z najlepszych. Trener na mnie liczy. Tak wiem, obiecałem Tobie że spędzimy ten czas razem. Ale..to dla mnie ważne - powiedział na jednym wdechu.
Gdy skończył, wzięłam oddech i tylko skinęłam głową, że rozumiem. Co chwile, miał jakieś mecze, wyjazdy, obozy. Spędzaliśmy razem coraz mniej czasu. Przez to, czasami do głowy nasuwały mi się głupie..strasznie głupie myśli, typu: 'a może on chodzi z Tobą, tylko po to, żeby być popularnym w szkole?' Miałabym być tylko jego laską? Przypominały mi się różne musicale, różne filmy dla nastolatków, w których nieustannie występuje stereotyp: szkolna gwiazda- sportowiec, ma dziewczynę kapitana szkolnej drużyny czirliderek. A na dodatek zołze. Ale ja nie byłam zołzą. Co to, to nie. Dogadywałam się z wszystkimi ludźmi w szkole. Nie miałam raczej ustalonej elity. Elity, która rządziła by szkołą.
- Wszystko ok? - z zamyśleń wyrwał mnie mój chłopak. No tak, to musiało wyglądać.. dziwnie. Od kilku minut wpatrywałam się w kamień.
- Od kiedy o tym wiesz? - zapytałam.
- Od..- zrobił pauze. - 3 tygodni. - dodał ciszej.
- I dopiero teraz mi mówisz?! Kiedy wyjeżdżasz?! - poderwałam głos.
- No..dzisiaj. Po 18. - orzekł trochę zdenerwowany.
- Aha. Jasne. Fajnie wiedzieć o tym tak szybko, bardzo fajnie.
- Alice, nie zaczynaj.. - zaczął mój chłopak.
- Ale czego? Wszystko w porządku. Jak w najlepszym porządku.
- Aha. To naprawdę fajnie, wiedziałem że zrozumiesz. - po czym pocałował mnie w czoło. - Musimy już wracać. Muszę się pakować. - dokończył. A więc ruszyliśmy. Drogę powrotną również się do siebie nie odzywaliśmy. Tsss.
W końcu znaleźliśmy się pod naszymi domami. Moich przyjaciół już nie było.
Wtedy Mick zbliżył jego twarz do mojej. Dał mi wielkiego całusa prosto w usta, po czym uśmiechnął się i znalazł się za swoją furtką, następnie spojrzał na mnie, otworzył drzwi i zniknął.


***kilka godzin później***


Siedziałam sobie w salonie z paczką żelków i oglądałam Spongebob'a. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam chłopaka jeżdżącego na desce. Wzięłam moją deskę, ubrałam trampki i wyszłam na dwór ubrana tak. Podeszłam do chłopaka i zagadałam:
- Siemka Chris! - odwrócił się, spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Eloszki mała! - zawołał głośno na co ja, posłałam mu tylko groźne spojrzenie typu 'nie lubie, jak mówisz na mnie mała'.
- Co tutaj porabiasz? Tak sam.- zapytałam.
- Czekam na telefon. Bardzo ważny. Wybuchnęłam śmiechem. Zawsze gdy Chris próbował być poważny..no cóż..Efekt zawsze był odwrotny. Ogarnłam się, po czym zapytałam:
- A od kogo ma być ten telefon?
- Pamiętasz, jak wspominałem Tobie o moim kumplu który się tu przeprowadza? - zapytał
- No kojarzę, i co w związku z tym?
Już chciał zacząć mówić gdy usłyszeliśmy dźwięk SMS'a.
- To mój - orzekł blondyn po czym odczytał wiadomość. Posłał mi uśmiech i powiedział:
- Za chwilę będziesz go mogła sama poznać.
- Tak, a to dlaczego? - spytałam.
- Zobaczysz, zobaczysz.
Posłałam mu moje przenikliwe spojrzenie, chwile pogadaliśmy po czym nagle przyjechał samochód. Wysiadła z niego wysoka brunetka o długich brązowych włosach, trzymała na rękach małą dziewczynkę może 2-letnią na moje oko. I na sam koniec wyszedł chłopak, z czarnymi okularami przeciwsłonecznymi oraz z czerwonym full-capem. Wtedy on zauważył nas, podszedł do Chris'a i zawołał:
-Ty stary byku, jak dobrze Cie widzieć! - przybił z moim kolegą serie jakichś dziwnych przywitań, po czym spojrzał na mnie.
-A tak, tak. Justin - to Alice, Alice - to Justin. - przedstawił nas sobie Beadles.
Ja i Justin wpatrywaliśmy się w siebie.
Jaki frajer z Chris'a, zapomniał wspomnieć że jego najlepszy przyjaciel to jedna z największych gwiazd muzyki pop. Zapomniał wspomnieć, że jego najlepszy przyjaciel robi międzynarodową, ba międzyśwatową karierę, jego fani nazywają się beliebers, a on sam Bieber. Justin Bieber.

_____________________



jestem,jestem. A blog wraca do żywych! ♥ :))
następny rozdział pojawi się w przeciągu tygodnia, obiecuję.
komentarz=motywacja

PEACE&LOVE

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 1: Wolisz ich ode mnie?!

muzyyczka *___*

Perspektywa Alice ♥

Obudziłam się przez wibracje mojego telefonu. Wyszukałam ręką z pod poduszki mój telefon i spojrzałam na wyświetlacz, odczytałam wiadomość od Mirandy, odpisałam i poczekałam na odpowiedz.
Poszłam do łazienki wziąść szybki prysznic i zdecydowałam się ubrać w to. 
Włosy związałam w luźnego koka.Weszłam do kuchni i nalałam sobie w kubek herbaty z dzbanka.
Mike już zajadał się tostami z nutellą.
- Gdzie mama? - spytałam brata.
- Wyszła do pracy - odpowiedział mały z pełną buzią jedzenia.
A, no tak. Mama - stewardessa najlepszych linii lotniczych w Kanadzie. Nigdy nie ma jej w domu, wraca kilka razy na tydzień. A tata, hmm.. co mogę powiedzieć - wielka szycha w redakcji gazety - "Legendy sportu". Typowa praca od 8 do 15. Przekroiłam bułkę na pół i jedną połówkę posmarowałam nutellą a drugą posmarowałam masłem i położyłam na nią ser. Usiadłam do stołu i zabrałam się za jedzenie.
Po skończonym posiłku odłożyłam naczynia do zlewu. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu: 09:45.
- Idę na deskę, będę koło 15 i zrobię obiad - krzyknęłam na cały dom aby mój brat usłyszał to w salonie, w którym to oglądał bajki.
Założyłam vansy i wyszłam przed dom. Następnie wzięłam z garażu moją deskę.
Na ulicy już widziałam Mirande i Chrisa. Pokiwałam im i wyszłam za furtkę.
- Cześć mała! - krzyknął Chris z tym swoim wielkim cymbałowym uśmiechem.
Przeprowadził się do Atlanty jakieś dwa miesiące temu. Ma dom na tej samej ulicy co ja i Mir.
Fajny chłopak. Nie, no dobra DZIECIAK. Mimo że jest w moim wieku to momentami zachowuje się jak 10-latek. Za to go lubię.
- Witaj i wcale nie jestem mała - odparłam po czym go przytuliłam. On w odpowiedzi tylko się zaśmiał jakby i tak wolał się trzymać swojej wersji.
- Witam panią Cosgrove - z uśmiechem zwróciłam się do mojej najlepszej przyjaciółki Mirandy. Znałam ją od pieluch i z wzajmnością. Najlepsza przyjaciółka EVER. Gdy miała 7 lat dostała rolę Megan w "Drake&Josh", a po tym dostała główną rolę w "ICarly" którą gra do dziś.
- Cześć Ali - odpowiedziała Mir i mnie przytuliła na powitanie.
- To jak jeździmy? - zwrócił się do mnie Chris.
- No raczej nie inaczej - odparłam i wskoczyłam na deskę i się rozpędziłam.
Uwielbiałam jazdę na desce, był to dla mnie taki..perfekcyjny zarazem sport i transport.
Jeździliśmy sobie na ulicy, chociaż więcej w tym było wygłupiania się i wybuchania głośnym śmiechem.
W pewnym momencie poczułam wibrację w mojej kieszeni. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz:
                
1 wiadomość od od Mick ♥

Dobrze wiedziałam że Miranda i Chris z jakiegoś dziwnego nie przepadają za nim.



Jak mógł coś takiego napisać?!

Nic nie odpisał.
- Whooo zap? - zapytał zabawnym głosem Chris. Miranda właśnie dostała ataku śmiechu.
- Nic takiego, muszę na chwilę porozmawiać z Mickiem - odparłam.
Obydwoje zrobili "dyskretnie" zniesmaczone miny. Chciałam coś powiedzieć, ale wtedy ktoś złapał mnie od tyłu i się przytulił. Poznawałam te perfumy.

________________________________
YEY! Pierwszy rozdział ♥ Nie jestem z niego zadowolona, ale nie miałam pomysłu jak to zacząć, także następny OBIECUJĘ, będzie dłuższy, lepszy i ciekawszy! KOMENTUJECIE = MOTYWACJA ! *_________* 
PEACE&LOVE ♥








środa, 12 czerwca 2013

Prolog ♥


Jak to jest zakochać się w kilku osobach naraz? To nierealne pod każdym względem. Kochać można tylko raz i tylko jedną osobę  a pomimo to tyle razy gubimy się w odmętach miłości. Czy warto? Czy warto szukać ideału skoro na świecie są miliony ludzi?  Czy warto próbować?

Nie warto. Warto. Miliony osób na całym świecie chciałoby znać odpowiedź, która tak naprawdę jest oczywista. Oczywista kwestia. Jestem tego przykładem że nie wolno się prze nigdy poddawać! Warto walczyć do końca z okrutnością życia. Z setkoma problemami. Gdy próbujesz wstać a upadasz. Gdy mówisz „ koniec ‘’ a to dopiero początek.  Gdy walczysz w imię dobra i gdy giniesz od zła. Gdy łzy cisną ci się do oczu. Gdy zmęczona życiem odpoczywasz. Gdy otwierasz oczy a zapada noc. Gdy próbujesz się uśmiechnąć a krzyczysz. Gdy chcesz powiedzieć miłe słowo a tracisz zaufanie osoby. Gdy mówisz „ kocham cię ‘’ a tak naprawdę nienawidzisz. Gdy przytulasz a wbijasz sztylet w serce. Jestem tego przykładem…ale czy idealnym? Czy jestem idealnym człowiekiem? Nie jestem. A czy jest taka osoba? Mogę z czystym sumieniem odpowiedzieć - nie istnieje. Ale w życiu chodzi o to aby znaleźć taką osobę z którą każdy dzień będzie idealny. Z tą osobą mimo że nie jest idealna, będziesz chciała spędzić resztę  życia. Wady tej osoby będą zakryte jej naturalnym, wewnętrznym ciepłem – sercem. Serce nie zawodzi – nigdy.

Czy odnajdę taką osobą? Kto to się okaże być moją drugą połówką serca? Oto moja historia. 

_____________________________



Słowa od autorki: Prolog bardzo tajemniczy ale mam nadzieję że Was trochę, choć trochę zapoznał z sytuacją która będzie się dziać na blogu. Po bardzo długim czasie, jest - PROLOG.
Wyczekujcie 1 rozdziału w najbliższym czasie! :*
Komentujcie i obserwujcie mnie i mojego bloga! :)
Pozdrawiam! xoxo
PEACE&LOVE! ♥