czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 5: Nie wiem czy mam dostać ataku serca teraz, czy jeszcze dane mi będzie na to poczekać.


<podkład>

*Oczami Alice*


Otworzyłam zaspane powieki, i wpatrywałam się w sufit. Chciałam ponownie zasnąć, ale spostrzegłam, że to nie moje łóżko. Ani mój sufit, ani ściany, ani mój pokój. Starałam się przypomnieć sobie coś z wczoraj, lecz moja głowa odmawiała posłuszeństwa. Próbowałam wstać z łóżka, i się rozejrzeć. Wstałam nie patrząc pod nogi i zrobiłam krok po czym upadłam. Potknęłam się o coś...albo raczej o kogoś. Moim oczom ukazał się blondyn. Widziałam jak powoli otwiera swoje piękne, czekoladowe oczy mrugając nimi kilkukrotnie. Przetarł dłonią twarz po czym ziewnął i wtedy przeniósł swój wzrok na mnie. Patrzał na mnie rozbawionym wzrokiem.
- No co? - spytałam gwałtownie. - To już nie można się potknąć wstając z łóżka o chłopaka który leży na podłodze? Jeszcze wczoraj również zasnęłam jak sobie przypominam również na podłodze.
Blondyn już nic nie odpowiedział tylko szeroko się uśmiechnął, po czym obydwoje zaczęliśmy się głośno śmiać. Chwilę później w progu drzwi ujrzeliśmy Mirandę.
- A co wy robicie na podłodze, i co my wogule jeszcze robimy w tym domu? No i która godzina? - spytała moja przyjaciółka niczego nie świadoma, i nie pamiętająca końcówki wczorajszego wieczoru.
- Długa historia, ale właśnie się zbieramy. - postanowiłam i podniosłam się z podłogi.
Chłopak poszedł w moje ślady. Chwyciłam sukienkę i udałam się do łazienki. Pozbyłam się tylko koszulki Justina, przebrałam z powrotem w moją sukienkę, po czym udałam się na dół do holu i oznajmiłam kilka słów.

*Oczami Justina*

- Naprawdę będziemy się zbierać. Dziękuję i przepraszam za kłopot - oznajmiła ślicznotka.
- Znowu przepraszasz. Przecież mówiłem że to nie kłopot - zaśmiałem się.
- Okej. A więc, Miranda odprowadzę Cię prosto do Twojego pokoju - zwróciła się do przyjaciółki, na odchodne posłała mi wdzięczny uśmiech i zamknęły się za nimi drzwi. Zostałem sam w domu. Byłem nieco zmęczony więc postanowiłem się jeszcze trochę przespać. Udałem się do pokoju, położyłem i udałem w objęcia Morfeusza.

Zbudziły mnie hałasy z parteru. Pomyślałem, że mama wróciła więc wygramoliłem się z łóżka.
Nie pomyliłem się. Zobaczyłem moją słodką siostrzyczkę, która wskoczyła mi w ramiona.
- Jak było młoda? - zapytałem Jazzmyn.
- Dziadkowie pytali się o Ciebie, chcieli to właśnie z Tobą porozmawiać, spędzić czas - wtrąciła się moja rodzicielka.
- Mamo, pojadę następnym razem - odparowałem.
- Jasne, jasne.
Postawiłem małą na podłodze, po czym udałem się do mojego pokoju, w nadziei że może uda mi się jeszcze zasnąć. Po kilkunastu minutach stwierdziłem, że dziś już nie dam rady. Postanowiłem napisać do ślicznej brunetki.



*Oczami Alice*

Już nie odpisałam, tylko poszłam umyć zęby, twarz. Postanowiłam nie robić makijażu. Zostałam w moim ukochanym onesie. Pośpiesznie ubrałam moje białe trampki, postanowiłam coś przegryźć. Wzięłam z koszyka banana, odwinęłam, zjadłam kilka kęsów, wyrzuciłam skórkę do kosza i wyszłam na dwór gdzie umówiłam się z Justinem. Odetchnęłam z ulgą kiedy zobaczyłam go w zwykłej czerwonej bluzie, szarych dresach, i czarnych przeciwsłonecznych okularach. Chłopak właśnie otwierał furtkę, ja jeszcze spojrzałam w oddal na chwilę, musiałam przyznać że zachód słońca był dzisiaj wyjątkowo piękny. Blondyn posłał mi szeroki uśmiech na przywitanie. Odwzajemniłam go, i ruszyliśmy przed siebie.
- To jak, gdzie idziemy? - zapytałam pierwsza.
- Hmm, w sumie to mógłbym się Ciebie zapytać. Poprowadź gdzieś, przecież to twój teren - uśmiechnął się i powiedział.
- A więc wycieczkę krajoznawczą uważam za otwartą - powiedziałam.
Nasze rozmowy toczyły się na różne tematy. Nie było momentu, żeby któreś z nas czegoś nie powiedziało, nie było momentu niezręcznej ciszy. Poprowadziłam go śladem skateparku, pokazałam kilka sklepów, poszliśmy w parku leśną ścieżką, i wtedy przechodziliśmy pod Atlanta Music Group.
- To tutaj 'pracuje' - przy słowie pracuję dodałam znak przenośni w powietrzu. Moja elita muzyczna. Najcudowniejsze miejsce na całym świecie.
Justin przez chwilę się przyglądał budynkowi i pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Mam nadzieję że będę mógł Cie kiedyś zobaczyć w akcji. - powiedział z tym swoim uśmiechem.
-
Jasne, kiedyś cie zabiorę do środka. Będziesz mógł poczuć ten cudowny zapach tańca.


*Oczami Justina*
Opowiadała o swojej pasji, w tak cudowny sposób. Co chwila spoglądałem w jej niesamowite oczy. Kiedy na mnie spoglądała z powrotem spuszczałem głowę i patrzałem na swoje buty. 'Justin, co się  z Tobą dzieje? Jesteś Justin Bieber, potrafisz wyrwać każdą laskę' huh. Każdą laskę, ale ona nie była zwykłą laską. I do tego miała chłopaka. Rozmawialiśmy z Al na różne tematy, co chwilę się uśmiechając i szczerząc, i dogadywaliśmy się jakbyśmy się znali od zawsze. Niedaleko nas przechodziły trzy dziewczyny, spoglądały na nas co chwilę już od dłuższego czasu. Alice i ja postanowiliśmy na chwilę odpocząć więc usiedliśmy na ławce. Trzy nieznajome dziewczyny szeptały oraz nie spuszczały z nas wzroku. Po chwili wstały i podeszły w naszą stronę. I jedna z nich, najwyższa blondynka spytała:
- Przepraszam, że pytam ale muszę wiedzieć. Nie wiem czy mam dostać ataku serca teraz, czy jeszcze dane mi będzie na to poczekać. Czy to ty...Justin? - zapytała z nadzieją w głosie.
A więc poznały mnie. No i bum.. co się dziwić Beliebers były wszędzie, i zawsze potrafiły mnie odnaleźć.
- Umm, tak to ja - odpowiedziałam i spojrzałem na Grande siedząca obok mnie. Nie odzywała się słowem, była spięta. Uśmiechnąłem się szeroko do moich belieberek. Zaczęły piszczeć, i wypytywały o kilka rzeczy, i spytały czy mogą zdjęcie i wiele wiele innych pytań. Oczywiście zgodziłem się na zdjęcie, Alice zrobiła nam zdjęcie ich telefonem. Z tego co zapamiętałem najniższa brunetka miała na imię Kristen a dwie pozostałe Bella i Pauline? Moje rozmyślania przerwało kłopotliwe pytanie jak mniemam Pauline:
- A możemy wiedzieć, kim jest ta szczęściara i kim jest dla Ciebie? - spytała patrząc na Alice.
No właśnie, kim jest dla mnie, i oto jest pytanie.

_________________________________________________

komentarz od Ciebie = motywacja:):)

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 4: Nie gadaj, że grzeczna Miranda się upiła.

*Oczami Justina*

Wszedłem do domu, zdjąłem buty, i rozglądałem się po mieszkaniu.
- Tu jesteśmy - usłyszałem głos mamy, z jak się okazało kuchni.
- I jak podoba Ci się? - zagadnęła do mnie mama.
- Widziałem lepsze - odpowiedziałem
- Justin, proszę Cię, skończ ze swoim gwiazdorzeniem.
- Tylko wyrażam swoją opinię. Gdzie mój pokój?
- Po schodach na prawo, drugi.
- A i mamo? Jutro wyjeżdżacie z Jazzmyn do dziadków?
- Tak, a myślałam że Ty też jedziesz?
- No niekoniecznie, wpadnie do mnie kilku znajomych. Mogą prawda?
- Niech Ci będzie, ale do 22.
- Jasne. - po czym udałem się do wskazanego mi pokoju.
Wyglądał mniej więcej tak:



Wydawał się taki mały. Taki nie mój. Byłem przyzwyczajony do luksusowych, wielkich, pokoi hotelowych, bądź mojego jedynego małego ciasnego łóżka w tourbusie. A tu? Spodziewałem się czegoś więcej. Byłem zmęczony podróżą, a więc w ubraniach rzuciłem się na łóżko po czym zasnąłem.

*Oczami Alice*

Poszukiwałam czegoś w czym mogłabym iść na imprezę. Byłam znużona poszukiwaniami, więc napisałam do mojej przyjaciółki.

"Mówiłam Ci już, o dzisiejszej imprezie? Alice xx"

"Jak zwykle dowiaduję się ostatnia. O której, i gdzie? Mirann xx"

"Po 16, wpadnę po Ciebie, do pewnego Justin'a. Al xx"

Przygotowałam sobie ten zestaw:


Po czym poszłam się wykąpać. Ubrałam się w wyszykowane rzeczy, było już po 15. Włosy zakręciłam lokówką w loki. Zrobiłam leciutki makijaż. Nie miałam ochoty nic jeść, a więc powoli zbierałam się do wyjścia.
- Mamo, wychodzę!
- O której wrócisz?
- Późno, będę nocować u Mirandy.
- Dobra, baw się dobrze!
Zawsze miałyśmy umowę, że po imprezie śpimy u jednej z nas. Wzięłam torebkę, i wyszłam w stronę domu mojej przyjaciółki. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Po chwili otworzyła mi kobieta w średnim wieku, w krótkich brązowych włosach. Jej mama.
- Dzień dobry, ja po Mirandę.
- Dzień dobry skarbie, proszę wejdź.- powiedziała z uśmiechem.
- Jest u góry, bierze prysznic, chcesz może coś do picia?
- Nie, dziękuję bardzo. - odpowiedziałam grzecznie.
Poszłam schodami do góry do pokoju brunetki.
Posiedziałam chwilę na łóżko, po czym zdziwiona Mir spojrzała na mnie.
- No, to jak? Gotowa? - zapytałam ze słodką minką.
- A która to jest godzina?
- Najwyższa pora. 16:15. - odpowiedziałam. Brunetka przeklneła pod nosem. Pomogłam jej znaleźć coś do ubrania, i wyglądała mniej więcej tak:

plus do tego czarna spódniczka, oraz czarna kamizelka.
Ubrała czarne botki, po czym wyszłyśmy z jej domu, i skierowałyśmy się w stronę domu Biebera.
Po drodze spotkaliśmy Chrisa, więc stanęliśmy przed drzwiami, i Miranda zadzwoniła dzwonkiem.
Przed nami stanął on. Justin. Wyglądał..no cóż świetnie. Miranda zaniemówiła z wrażenia, zapomnieliśmy jej wspomnieć, że chodzi o tego Justina. Zaprosił nas do środka, więc weszliśmy. Było dużo ludzi w każdym pomieszczeniu. Dom był schludnie, ale i nowocześnie urządzony. Większość ludzi no cóż, co tu mówić. Wszyscy byli mi obcy. Jednak Chris co chwilę, z kimś przybijał piątkę.
- Tam jest jedzenie, tam picie, a tam można potańczyć - wskazywał nam Justin.
Zabawa się rozkręcała, co moment więcej osób zaczynało tańczyć. Justin wyszeptał mi do ucha:
- Zatańczymy?
- Hmm, no czemu nie.
Była jedna z nowszych piosenek Ke$hy. Gdy podeszłam z Justinem bliżej parkietu, piosenka momentalnie zmieniła się na wolną. Super. *klik, muzyka*
- A więc Alice?
- Tak, Justin?
- Opowiedz coś o sobie.
- Nic ciekawego, zapewniam.
- Chętnie posłucham.
- Alice, 15..jeszcze 15. Urodziny 26 czerwca, każdego roku. Mam brata, młodszego - Mike. Tańczę dla elity muzycznej Atlanta Music Group. Mam chłopaka. Cóż, tak to chyba wszystko. Teraz Ty.
- Justin, 16. Urodziny 1 marca każdego roku. Siostra, młodsza, przyrodnia Jazzmyn. Uwielbiam tańczyć, ale najbardziej to śpiewać. Pracuję dla Island Records. Mam przerwę od kariery. Aktualnie singiel.
- Interesująco. Przerwa w karierze?
- Moja ekipa, nie chcę aby woda sodowa uderzyła mi do głowy. Mam odpocząć od mediów, wywiadów.
- A co na to beliebers?
- Za wesoło nie jest, ale rozumieją to i poczekają na mnie. A może Ty opowiedz zatem o Twoim chłopaku.
Nieco zdziwiło mnie to pytanie.
- Mick ma na imię. W naszym wieku.
- Od jak dawna jesteście?
- 9 lat.
Po czym Justin zaśmiał się, a że śmiech miał zaraźliwy, obydwoje przy wolnej piosence się śmialiśmy, a każdy na nas ukradkiem dziwnie spojrzał.
- Spory kawał czasu. - skomentował.
- Tsa, wiesz, wychowywaliśmy się na jednej ulicy, i tak jakoś w sumie od zawsze jesteśmy parą.
- Na jednej ulicy?
- Tak, jest właściwie Twoim, moim sąsiadem. Dzieli podwórko z rodziną Chrisa.
- Mhm, muszę go poznać, jest wielkim szczęściarzem mając taką dziewczynę.
- Ja już myślałam, że to wczoraj to był podryw. A tu proszę. - powiedziałam z uśmiechem.
Nic na to nie odpowiedział, tylko zabawnie poruszył brwiami. Skończyła się piosenka, a więc i my zeszliśmy z parkietu z uśmiechami na twarzy.
Odnalazłam w tłumie Mir, rozmawiałyśmy z kilkoma osobami, coś tam przekąsiłyśmy, potańczyłyśmy. Wypiłyśmy jakiegoś drinka, przynajmniej ja jednego. Cosgrove nieco więcej. Bawiliśmy się z Chrisem, i poznaliśmy kilka nowych osób. Impreza w porządku. Chłopak imieniem, Austin poprosił mnie do tańca, zgodziłam się na jeden taniec. Niektórzy już zbierali się do domów. Po zejściu z parkietu, rozglądałam się za Mirann. Nigdzie nie mogłam jej znaleźć, choć ludzi było, nie powiem, że ostatni z ostatnich. Znalazłam ją na kanapie w salonie.
- To jak, zbieramy się?
Usłyszałam jakiś bełkot, coś mówiła, ale nie mogłam rozszyfrować co dokładnie.
- Nie gadaj, że grzeczna Miranda się upiła. - zaśmiałam się.
Znów usłyszałam jakiś bełkot. Naprawdę chciało mi się śmiać, choć sytuacja stawała się poważna. Ładne jaja. I jak ja ją mam zabrać do domu, co ona powie rodzicom? Ooo nie. Nie wkopie jej.
Zauważyłam Justina. Podchodził w naszą stronę.
- I jak tam? Jak się impreza podobała? - zagadnął do nas z szerokim uśmiechem.
- Cuuudownie. Moja przyjaciółka, jak zapewne widzisz, niezbyt kontaktuje. - Nie pomyślałabym, że ona, kto jak kto się upije. Nie mogę jej tak zaprowadzić do domu, a miałyśmy u niej nocować.
- Och - podrapał się w kark, chwilę wpatrując się w brunetkę, po czym spojrzał na mnie z tym wielkim cymbałowatym uśmiechem.



- Jest jedno wyjście.
- Mam się bać?
- Powinnaś. - po czym się zaśmialiśmy.
- A tak serio? - zapytałam po chwili.
- Możecie przenocować u mnie. - zaproponował.
- Tak, a gdzie? Przestań.
- A masz coś przeciwko? Miranda jak widzisz znalazła dla siebie lokum, pozostajesz Ty i ja.
- Nie, ja nie mo..
- Dlaczego nie? - przerwał mi. - Spokojnie, jestem dżentelmenem.
Nie za bardzo chciałam się zgodzić na taką sytuację, ale uległam po chwili.
- Jeśli nie będzie to za duży kłopot.. - zaczęłam.
- Ależ skąd.

*Oczami Justina*

Przez chwilę się zastanawiała, na koniec zrobiła bezradną minę i powiedziała:
- Jeśli nie będzie to za duży kłopot.. - zaczęła, lecz szybko jej przerwałem.
- Ależ skąd.
- Mogę pomóc w sumie sprzątać, jeśli oczywiście potrzebujesz pomocy..
- Eee, jeśli tego pragniesz. W sumie, w dwójkę szybciej pójdzie.
A więc wzięliśmy się do pracy. Zbieraliśmy plastikowe kubeczki, resztę jedzenia do lodówki, napoje także, poprzestawialiśmy meble na miejsce i różne takie. Nadszedł koniec naszych wyczynów z porządkami.
- A więc, gdzie mogę się położyć?
- Emm, nie za bardzo orientuję się w tym domu, ale skoro jesteś moim gościem, moje łożko będzie dzisiaj Twoim.
- A Ty?
- Ja na kan.. - spojrzałem na kanapę, na której oczywiście spała w najlepsze brunetka. - Łóżko mojej mamy, albo Jazzmyn? - zaśmiałem się na myśl małym kojcu dla mojej siostry. - Rozłożę sobie śpiwór.
- Nie no, ja będę spać na łóżku, a Ty we własnym domu na podłodze? Nie ma opcji. - zaprotestowała dziewczyna.
- Znajdzie się coś, chcesz może jakąś koszulkę i spodenki czy coś w tym stylu do przebrania? - spojrzałem na sukienkę Alice.
- Jeśli to nie kłopot.. - zaczęła dziewczyna.
- Żaden - powiedziałem z uśmiechem, po czym obydwoje skierowaliśmy się do pokoju i dałem jej moją ulubioną fioletową koszulkę z napisem 'I love my beliebers' którą dostałem od fanów.
- A co do spodni..
- Taaa, nie spodziewam się, że będziesz coś miał dla mnie, spoko, zostanę w tych rajstopach - odrzekła dziewczyna. - Gdzie łazienka?
Wskazałem drzwi, po czym dziewczyna wyszła z pokoju, aby się przebrać, a ja w tym czasie, również się przebrałem, i znalazłem jakiś śpiwór, czy co to było.. i rozłożyłem nieopodal łóżka.
Po chwili przyszła dziewczyna, i spojrzała na mnie, leżącego na moim 'legowisku'.
- Chyba żartujesz.
- Wytrzymam.
- Nie wygłupiaj się. Ja będę jak już spać na podłodze.
- Nie ma opcji.
Przedrzeźnialiśmy się, aż w końcu doszło do tego, że obydwaj leżeliśmy na podłodze.
- Która godzina? - spytała. Spojrzałem na zegarek i odpowiedziałem: 2:33.
- Jakoś mi się nie chce spać, a Tobie? - zapytała.
- Mi też nie za bardzo. Możemy porozmawiać - zaproponowałem.
- Jak najbardziej - odparła dziewczyna.
- Pochodzisz z Kanady, prawda?
- Tak. Mieszkałem u dziadków razem z mamą. - odpowiedziałem.
- Dlaczego dopiero teraz wracasz?
- Gdy zaczęła się moja kariera, nie raz chciałem wrócić. Lecz nie mogłem, płyta za płytą, trasy koncertowe, wywiady, sesje, koncerty itp itd. Tęskniłem za przyjaciółmi, za rodziną. Tak rzadko odwiedzałem dziadków, że aż w końcu przestałem tęsknić. Przyzwyczaiłem się do tego, że każdy mój dzień jest zaplanowany co do minuty.
- A więc można tak po prostu przestać tęsknić? - zapytała.
- Jeśli nie utrzymujesz kontaktu, z tymi co tęsknisz, tak. Jeśli, cokolwiek robisz, a nie myślisz o tym, że tęsknisz, tak. Można przyzwyczaić się do tego bólu.
Dziewczyna pokiwała tylko głową.
- A jak to jest u Ciebie?
- U mnie? Cóż. Emm, moja rodzina. Dziadkowie mieszkają tak daleko, moje kuzynostwo i reszta rodziny także, nie utrzymujemy z nimi kontaktu, nie odwiedzamy się. Mieszkam z bratem, z mamą no i tatą. Jeśli tak, to można nazwać. Tata pracuje od 8 do 16, a tak się prawie nie widzimy. Mama jest stewardessą, także co chwile, o różnych porach jej nie ma. Jestem ja i mój brat. Chodzę do naprawdę fajnej szkoły, mam dużo znajomych. Uczę się nie najgorzej. Jak Ci mówiłam, mam chłopaka. Z Mickiem jesteśmy już długo. I tak moje życie wygląda. Nic ciekawego.
- Według mnie bardzo ciekawe. Masz normalne dzieciństwo, chodzisz do normalnej szkoły, nie musisz ukrywać się przed paparazzi. Zazdroszczę Ci.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, po czym zauważyłem, że dziewczyna ma zamknięte oczy, a więc zasnęła. Nie chciałem, aby jutro narzekała na ból pleców, z powodu jak czułem, niewygodnej podłogi, po czym położyłem ją delikatnie na łóżko, i przykryłem kołdrą. Wróciłem na moje miejsce, po czym i ja odpłynąłem.

____________________________________________



wyszedł, jaki wyszedł. Na następny post zapraszam jutro, jeśli przeczytałeś to - proszę skomentuj i wyraź swoją opinię ;)

PEACE&LOVE! ♥

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 3: Czy to był właśnie tani podryw?

*Oczami Justin'a*

Spojrzeliśmy po sobie. Była piękna. Piękne kasztanowe oczy w których kryło się to coś. Długie, lśniące brązowe włosy, jej uśmiech był tak..szczery, życzliwy. Była średniego wzrostu, była bardzo smukła. Ona była..ona jest perfekcyjna.
Wreszcie po chwili odezwała się pierwsza:
- Miło mi Cie poznać. - jej głos. Był taki delikatny, ale i stanowczy. Taki spokojny ale krył w sobie iskry radości.
- Mi Ciebie również, mam nadzieję że wpadniesz do mnie jutro na imprezę powitalną. - starałem się powiedzieć spokojnym głosem.
- Imprezka! I to rozumiem, stary - wtrącił się Chris, po czym przybiliśmy sobie high five.
- Mhm, jasne. Mogę wziąść ze sobą moją przyjaciółkę?
- Jak najbardziej - powiedziałem z moim uśmiechem nr 4.
- Może dam mój nr, to napiszesz dokładnie, o której i gdzie? - zapytała.
- Jasne! - podałem jej, a ona mi swój.
- Będę już wracać, no to..do jutra? - zapytała słodko.
- Dziewczyna odwróciła się, weszła przez furtkę jak mniemam swojego domu, otworzyła drzwi, pomachała nam, oczywiście odmachałem i zniknęła za drzwiami.
- To jak tam podróż? - spytał mój przyjaciel.
- Naprawdę chcesz tego słuchać? - odpowiedziałem mu.
- Niekoniecznie - i pokazał rząd swoich białych zębów.
Rozmawialiśmy jeszcze jakieś 15 minut, o błahych rzeczach, o jutrzejszej imprezie. Po czym rozeszliśmy się do naszych domów. Wszedłem do pięknego, wielkiego domu z ogrodem. Z myślą, że to mój nowy dom. Od dzieciństwa mieszkałem z dziadkami w małej miejscowości, z 2h stąd. Wtedy przyszła moja szansa, moje marzenia zaczynały się spełniać, moja kariera się rozkręcała. Scooter i reszta załogi, plus moja mama nie chcą aby uderzyła mi woda solowa do głowy. A więc jestem tu, w Kanadzie. Wprowadzam się z mamą, i Jazzmyn do nowego domu. Scooter postanowił dać mi roczną przerwę od tego wszystkiego. Mam być normalnym chłopakiem, chodzić do normalnej szkoły. Czy mi się to uda?

*Oczami Alice*

Pomachałam im na pożegnanie. Weszłam do domu, zdjęłam buty. Sprawdziłam salon, oczywiście Mike przed telewizorem siedział i oglądał jakieś bajki.
- Witam pana. - odezwałam się.
- Siema - odpowiedział mały nawet na mnie nie spoglądając.
- Co oglądasz? - chociaż wiedziałam, że to opowieści o żółtej gąbce, czy tam serze, czyli Spongebob. Nie odpowiedział.
- Mama wróciła? - także nie odpowiedział.
- Głodny jesteś?
- Bardzo! - wykrzyknął młody z tym swoim wielkim, słodkim uśmiechem.
- No to jak? Zapraszam do kuchni. Młody jak struna popędził do tego pomieszczenia.
- Na co masz ochotę?















- No młody, to jak? Naleśniki?
- Mmmmm - zamruczał mój słodziak. Uwielbiałam mojego słodkiego braciszka.
Wzięłam wszystkie potrzebne składniki a mały mi pomagał. W trakcie smażenia, czułam wibrację mojego iphona. Odblokowałam ekran i odczytałam wiadomość.

"Jutro. 16.30. Dom na przeciwko, liczę na Twoją obecność oraz na obecność Twojej przyjaciółki. Chciałbym się lepiej poznać z taką ślicznotką. Justin xx"
Czy to był właśnie tani podryw? Zaśmiałam się, po czym odpisałam:

"Myślę, iż wpadniemy. Czy ten sms to tani podryw? Alice xx"

Po chwili doczekałam się odpowiedzi.

"Jakżebym chciał. Podryw to się dopiero zacznie! Justin xx"

Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy, lecz już nie odpisałam. Postanowiłam napisać do mojego chłopaka, Micka. Skończyłam smażyć naleśniki, zajadaliśmy się z bratem. Odpowiedzi jednak nie dostałam. Pewnie był na treningu, czego się dziwić.
- I jak smakowało? - zapytałam braciszka.
- No jasne - odpowiedział z całą buzią umazaną od czekolady.
- To teraz, w piżamkę i do łóżka.
- Ale muuuszę? - spytał się z tą swoją słodką minką.
- Tak. Musisz.
- Ale mamy jeszcze nie ma.
- Ale nie wiemy, o której wróci, myj ząbki i dobranoc. Chłopczyk wstał, odniósł swój talerz grzecznie do zlewu, po czym udał się do łazienki. Ja sama zasiadłam przed telewizorem, pozostawionym na kanale nickelodeon. Po zakończeniu jakiejś tam bajki, w ramach reklamy pojawiło się ogłoszenie nowego serialu. Nazywał się Victorious. Opowiadał o grupce uczniów, uczących się w szkole artystycznej. Castingi zaczynały się 26 do 29 czerwca, jeśli chodzi o Kanade. Interesujące, spojrzałam na dzisiejszą datę w mojej komórce, 20 czerwca. Interesujące, nawet bardzo.

*na drugi dzień*

Obudziłam się rano na kanapie. No tak, musiałam zasnąć. Ale cóż mnie obudziło? No tak, mój braciszek jedząc płatki, oglądał swój ulubiony kanał w TV. A obok niego?
- Witaj kochanie - zagadnęła do mnie moja mama.
- Mamo, o której wróciłaś?
- Nieistotne. Jakieś plany masz na dziś?
- Tak właściwie to mam. Po 16 wybieram się na imprezę.
- Tak? A do kogo?
- Myślę, że nie znasz. Do takiego Justin'a. - odparłam po czym wstałam z kanapy i ruszyłam do mojego pokoju w poszukiwaniu czegoś ładnego do ubrania na imprezę.

___________________________________________________

TAK! Napisałam! Na ten rozdział wystarczy, jutro będzie następny, czyli... ach. Impreza u Justina. Co się tam wydarzy? Zapraszam jutro! PRZECZYTAŁEŚ/AŚ TO? Skomentuj, to ważne, pozdrawiam i do następnego:)













PEACE&LOVE ♥