sobota, 1 marca 2014

Rozdział 3: Czy to był właśnie tani podryw?

*Oczami Justin'a*

Spojrzeliśmy po sobie. Była piękna. Piękne kasztanowe oczy w których kryło się to coś. Długie, lśniące brązowe włosy, jej uśmiech był tak..szczery, życzliwy. Była średniego wzrostu, była bardzo smukła. Ona była..ona jest perfekcyjna.
Wreszcie po chwili odezwała się pierwsza:
- Miło mi Cie poznać. - jej głos. Był taki delikatny, ale i stanowczy. Taki spokojny ale krył w sobie iskry radości.
- Mi Ciebie również, mam nadzieję że wpadniesz do mnie jutro na imprezę powitalną. - starałem się powiedzieć spokojnym głosem.
- Imprezka! I to rozumiem, stary - wtrącił się Chris, po czym przybiliśmy sobie high five.
- Mhm, jasne. Mogę wziąść ze sobą moją przyjaciółkę?
- Jak najbardziej - powiedziałem z moim uśmiechem nr 4.
- Może dam mój nr, to napiszesz dokładnie, o której i gdzie? - zapytała.
- Jasne! - podałem jej, a ona mi swój.
- Będę już wracać, no to..do jutra? - zapytała słodko.
- Dziewczyna odwróciła się, weszła przez furtkę jak mniemam swojego domu, otworzyła drzwi, pomachała nam, oczywiście odmachałem i zniknęła za drzwiami.
- To jak tam podróż? - spytał mój przyjaciel.
- Naprawdę chcesz tego słuchać? - odpowiedziałem mu.
- Niekoniecznie - i pokazał rząd swoich białych zębów.
Rozmawialiśmy jeszcze jakieś 15 minut, o błahych rzeczach, o jutrzejszej imprezie. Po czym rozeszliśmy się do naszych domów. Wszedłem do pięknego, wielkiego domu z ogrodem. Z myślą, że to mój nowy dom. Od dzieciństwa mieszkałem z dziadkami w małej miejscowości, z 2h stąd. Wtedy przyszła moja szansa, moje marzenia zaczynały się spełniać, moja kariera się rozkręcała. Scooter i reszta załogi, plus moja mama nie chcą aby uderzyła mi woda solowa do głowy. A więc jestem tu, w Kanadzie. Wprowadzam się z mamą, i Jazzmyn do nowego domu. Scooter postanowił dać mi roczną przerwę od tego wszystkiego. Mam być normalnym chłopakiem, chodzić do normalnej szkoły. Czy mi się to uda?

*Oczami Alice*

Pomachałam im na pożegnanie. Weszłam do domu, zdjęłam buty. Sprawdziłam salon, oczywiście Mike przed telewizorem siedział i oglądał jakieś bajki.
- Witam pana. - odezwałam się.
- Siema - odpowiedział mały nawet na mnie nie spoglądając.
- Co oglądasz? - chociaż wiedziałam, że to opowieści o żółtej gąbce, czy tam serze, czyli Spongebob. Nie odpowiedział.
- Mama wróciła? - także nie odpowiedział.
- Głodny jesteś?
- Bardzo! - wykrzyknął młody z tym swoim wielkim, słodkim uśmiechem.
- No to jak? Zapraszam do kuchni. Młody jak struna popędził do tego pomieszczenia.
- Na co masz ochotę?















- No młody, to jak? Naleśniki?
- Mmmmm - zamruczał mój słodziak. Uwielbiałam mojego słodkiego braciszka.
Wzięłam wszystkie potrzebne składniki a mały mi pomagał. W trakcie smażenia, czułam wibrację mojego iphona. Odblokowałam ekran i odczytałam wiadomość.

"Jutro. 16.30. Dom na przeciwko, liczę na Twoją obecność oraz na obecność Twojej przyjaciółki. Chciałbym się lepiej poznać z taką ślicznotką. Justin xx"
Czy to był właśnie tani podryw? Zaśmiałam się, po czym odpisałam:

"Myślę, iż wpadniemy. Czy ten sms to tani podryw? Alice xx"

Po chwili doczekałam się odpowiedzi.

"Jakżebym chciał. Podryw to się dopiero zacznie! Justin xx"

Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy, lecz już nie odpisałam. Postanowiłam napisać do mojego chłopaka, Micka. Skończyłam smażyć naleśniki, zajadaliśmy się z bratem. Odpowiedzi jednak nie dostałam. Pewnie był na treningu, czego się dziwić.
- I jak smakowało? - zapytałam braciszka.
- No jasne - odpowiedział z całą buzią umazaną od czekolady.
- To teraz, w piżamkę i do łóżka.
- Ale muuuszę? - spytał się z tą swoją słodką minką.
- Tak. Musisz.
- Ale mamy jeszcze nie ma.
- Ale nie wiemy, o której wróci, myj ząbki i dobranoc. Chłopczyk wstał, odniósł swój talerz grzecznie do zlewu, po czym udał się do łazienki. Ja sama zasiadłam przed telewizorem, pozostawionym na kanale nickelodeon. Po zakończeniu jakiejś tam bajki, w ramach reklamy pojawiło się ogłoszenie nowego serialu. Nazywał się Victorious. Opowiadał o grupce uczniów, uczących się w szkole artystycznej. Castingi zaczynały się 26 do 29 czerwca, jeśli chodzi o Kanade. Interesujące, spojrzałam na dzisiejszą datę w mojej komórce, 20 czerwca. Interesujące, nawet bardzo.

*na drugi dzień*

Obudziłam się rano na kanapie. No tak, musiałam zasnąć. Ale cóż mnie obudziło? No tak, mój braciszek jedząc płatki, oglądał swój ulubiony kanał w TV. A obok niego?
- Witaj kochanie - zagadnęła do mnie moja mama.
- Mamo, o której wróciłaś?
- Nieistotne. Jakieś plany masz na dziś?
- Tak właściwie to mam. Po 16 wybieram się na imprezę.
- Tak? A do kogo?
- Myślę, że nie znasz. Do takiego Justin'a. - odparłam po czym wstałam z kanapy i ruszyłam do mojego pokoju w poszukiwaniu czegoś ładnego do ubrania na imprezę.

___________________________________________________

TAK! Napisałam! Na ten rozdział wystarczy, jutro będzie następny, czyli... ach. Impreza u Justina. Co się tam wydarzy? Zapraszam jutro! PRZECZYTAŁEŚ/AŚ TO? Skomentuj, to ważne, pozdrawiam i do następnego:)













PEACE&LOVE ♥

2 komentarze

  1. Super piszesz już następnego nie mogę się doczekać ;*
    Pozdrawiam Wanessa ! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział! :3
    ~TK

    OdpowiedzUsuń

niech ci bóg wynagrodzi, ten komentarz. dobry człowieku.