środa, 9 lipca 2014

Rozdział 10: "Ale my nie szukamy brunetek.."

*Oczami Alice*

-Wszystkiego najlepszego dla najcudowniejszej siostry, przyjaciółki, tancerki, aktorki oraz najpiękniejszej brunetki jaką znam! - wykrzyknęła na jednym wdechu moja przyjaciółka, Miranda.
-No dobrze, też jestem nieco przyzwoitą brunetką,także to ostatnie wycofam.- dodała szybko.
-Co ty tu robisz, jak się tu dostałaś? Co? - zapytałam nieco zdziwiona, a w mojej głowie kłębiło się mnóstwo pytań.
-Oj, za dużo pytań zadajesz skarbie..chociaż,mam lepsze. Co ty masz na koszulce? - spytała spoglądając z lekkim obrzydzeniem na mój t-shirt.
- To przez Justina... - zaczęłam, ale brunetka najpierw patrzyła na mnie z miną "jakim cudem" a po chwili zaczęła się histerycznie śmiać. W tym czasie przyszedł chłopak. Brunetka dała mi całusa w policzek, z chłopakiem przywitała się w ten sam sposób na co on odparł:
-Ile mamy czasu?
-Powinniśmy już wyjeżdżać, ale...koniecznie musicie się przebrać. - odpowiedziała dusząc śmiech.
-Zabawne, może mały przytulasek, kochana? - wtrąciłam, na co ona tylko grzecznie podziękowała.
-Teraz,opowiadać mi..co tu się dzieje? - zwróciłam się do moich przyjaciół z moją "groźną miną".
-I jaka aktorka? - to pytanie bardziej skierowałam do Mir.
Ona tylko speszona, burknęła:
-Nie ma teraz czasu na żadne wyjaśnienia. Błagam Was, przebierzcie się nie możesz się tak pokazać - te ostatnie słowa skierowała bardziej do mnie. Justin tylko przyglądał się naszej konwersacji.
Byłam uparta i założyłam ręce, mówiąc:
-Nie ruszę się stąd, póki ktoś mi nie wyjaśni co tu się dzieje.
Miranda posłała chłopakowi błagalne spojrzenie, po czym on tylko wzruszył ramionami i przerzucił sobie mnie przez ramie jak gdyby nigdy nic. Pisnęłam cicho, ale wiedziałam, że nie mam szans. Udaliśmy się do domku, po czym postawił mnie i nie miałam wyboru jak tylko szybciutko zmienić mój strój. Weszłam do łazienki, zrobiłam co trzeba i spakowałam niepotrzebne rzeczy z powrotem do walizki. Chłopak już czekał, oparty o framugę drzwi, rozmawiał z dziadkami. Kiwnęłam tylko nieśmiało głową na znak, że jestem gotowa i nadszedł czas aby podziękować za nocleg. Justin długo wtulał się w swoją babcie, która za wszelką cenę nie chciała go puścić. Poklepał się po męsku ze swoim dziadkiem, i ja również uścisnęłam staruszków, a babcia po raz 69 spytała się nas, czy aby na pewno nie jesteśmy głodni bo w każdym momencie może nam usmażyć klopsy. Wzięliśmy nasze torby i wpakowaliśmy do samochodu.
Justin usiadł za kierownicą, a ja z Mirandą zajęłyśmy tylne siedzenia.
-To może ktoś teraz mi wytłumaczy, co tu się dzieje? - zapytałam zrezygnowana, ale zdeterminowana aby poznać odpowiedź.
Brunetka tylko wzdychnęła, ale otworzyła torebkę i zaczęła w niej czegoś szukać. Po chwili wyjęła z torby prostokątny plik kartek i podała mi. Spojrzałam na tytuł.
-Ty chyba chora jesteś, po co mi to?
-Prezent urodzinowy. - odpowiedziała tylko z bananem na twarzy.
-W ramach moich urodzin, zabierasz mnie na plan nowego serialu? Jaką grasz rolę, tak w ogóle? - spojrzałam ponownie w scenariusz, zastanawiając się, jaką tym razem postać przydzielili mojej utalentowanej przyjaciółce.
-Ty jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? - wykrzyknęła ze śmiechem Miranda.
-Tak właściwie, to przyda jej się trochę ćwiczeń przed rolą. - wtrącił się Justin.
-Jaką rolą? Co? - w mojej głowie był jeden wielki znak zapytania.
-Głuptasku, przeczytaj scenariusz. Ja, czytając to już za pierwszym razem pomyślałam o Tobie.
-Mam to odebrać jako komplement, czy raczej nie? - odpowiedziałam nie pewna.
Brunetka tylko wywróciła oczami i skupiła się na swoim iPhonie.
Nie pozostało mi nic innego, jak zajrzeć w skrypt. Przejrzałam uważnie postacie.


Victoria "Tori" Vega – główna bohaterka serialu, która żyła w cieniu swojej siostry. Podczas eliminacji do konkursu „Masz talent”, w którym zastąpiła swoją siostrę i zaśpiewała za nią piosenkę dostała propozycję wstąpienia do szkoły artystycznej Hollywood Arts...nie doczytałam reszty, zbyt nudziła mnie ta postać.André Harris - od razu spostrzegłam, że to męska postać więc ominęłam i to.Caterina "Cat" Hannah Valentine - przeczytałam pięciokrotnie nazwisko bohaterki marszcząc brwi.

-Tu jest jakiś błąd, czy coś? - zapytałam z niedowierzeniem.
-O czym mówisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie przyjaciółka odrywając wzrok od swojego telefonu.
-Valentine. Zbieżność nazwisk?
Dziewczyna tylko przekrzywiła głowę, wpatrując się w dziewięć literek zapisanych na kartce, które tworzyły MOJE nazwisko. Na jej twarzy zabłysł uśmieszek, po chwili spojrzała się na mnie i momentalnie zniknął ukazując poważną i niewinną twarz.
-Ja nic nie wiem... - odpowiedziała cichym, szybkim tonem.
-Mirando Taylor Cosgrove - zaczęłam groźnie.
Skrzywiła się na dźwięk swojego drugiego imienia, a po chwili odpowiedziała tylko:
-Możliwe,że może ewentualnie pomagałam przy tworzeniu postaci. Podejrzewam, iż mogłam jakimś cudem karykature Cat skojarzyć z Twoją osobą, ale no wiesz..tak tylko gdybam. - i właśnie takiej odpowiedzi można było się spodziewać od aktorki komediowej. Nigdy na poważnie.
-I to niby o tą rolę mam się starać? - zapytałam.
-Nie, no co Ty pytaj o rolę św. Krzysztofa z Kalkuty. - odpowiedziała nie odrywając swoich tęczówek od ekranu swojego iPhona. Usłyszałam parsknięcie z przodu Justina.
Westchnęłam tylko, wypuściłam powietrze z płuc, aby za chwilę mi zabrakło tego tlenu.
-Zaraz,zaraz..przecież takie zgłoszenie..muszę mieć CV, życiorys, zdjęcie! Skąd ja to teraz wezmę?
-Znam cię od Twoich zasranych pieluch, więc nie miałam jakiegoś większego problemu pod napisanie za Ciebie tych kilku linijek, spokojnie..znajdę sobie za to jakąś zapłatę później. A co do zdjęcia, znalazłam takie jedno, słodziutkie. Może nie do końca aktualne..ale, hm. Idealne do tej roli. - wyjęła w tym momencie ze swojej torebki jedno z moich najgorszych fotografii.


Uniosłam do góry brwi, moje tęczówki się rozszerzyły, by za chwile mogły się zwężyć do najmniejszych rozmiarów, aby posłać Mirandzie moje "zabójcze spojrzenie".
-Zabiję.. - wyszeptałam. 

-Tak szczerze, to naprawdę słodko wyglądałaś w loczkach. - rozmarzył się chłopak.
-Zamilknij dla własnego dobra, Bieber.. - tylko odparłam.
Zauważyłam tylko gest rąk, oznaczający "już siedzę cicho".
Reszta drogi minęła nam w oka mgnieniu. Mir dała mi jeszcze kilka wskazówek, co do samego castingu. W sumie, sama nie wiem czemu się zgodziłam. Byłam ciekawa, co by było jeśli ewentualnie bym dostała tę role. Pomimo to, nie byłam za bardzo przekonana do intelektu Cat (a właściwie jego brak).
Dojechaliśmy pod miejsce przesłuchań. Udaliśmy się pod salę,w której znajdowali się zainteresowani rolą
aktorzy. Przed wejściem postanowiłam jeszcze coś zrobić. Odwróciłam się w stronę Justina i zagadnęłam:
-Nie chcę dostać tej roli ze względu, wiesz... że znam Ciebie. - powiedziałam poważnym tonem. Było mi cholernie głupio i czułam ukłucia w sercu. Ku mojemu zaskoczeniu, chłopak tylko kiwnął głową na znak, że rozumiem i zajął miejsce na krzesełku przed salą i posłał mi szczery uśmiech, który dawał mi nadzieję. Pokazał mi jeszcze dwa kciuki wyciągnięte w górę, co oznaczało "powodzenia". Miranda już czekała zniecierpliwiona przed drzwiami, chcąc nacisnąć klamkę a ja tylko wypuściłam powietrze z płuc, przewróciłam oczami i byłam gotowa. W środku była masa ludzi. Sama nie wiem, może nawet koło 50 osób? Usiadłyśmy na dwóch wolnych białych krzesełkach w rogu sali. Po chwili z pomieszczenia na końcu sali wyszła niska kobieta oznajmiając:
-Z racji tego, że to ostatnie miasto które odwiedzamy i ostatni casting, większość roli mamy już wybrane. Szukamy jedynie chętnych do postaci Beck Oliver...i -tu szukała w notatkach, a mi serce biło jako oszalałe- i Cat Valentine. Odetchnęłam z ulgą i widziałam jak Miranda też. Posłała mi szeroki uśmiech i śmiesznie poruszała brwiami. Dosłownie 3/4 ludzi opuściło w tym momencie pomieszczenie. Zostały dwie blondynki chichoczące w drugim końcu sali, jakaś dziewczyna ubrana na czarno, z kruczoczarnymi włosami i przekłutym nosem i garstka chłopaków. Było to dziwne, ale nikogo nie kojarzyłam. Myślałam, że znam choć z widzenia większość ludzi w moim wieku z Canady. Myliłam się. Pani, która wyszła przed chwilą z tajemniczego pomieszczenia, czekając aż wyjdą ostatnie niezainteresowane rolą osoby, kontynuowała swój monolog:
-Najpierw załatwmy rolę Cat.. - postanowiła.
Wskazała na dwie blondynki w końcu sali i zagadnęła:
-Możemy zacząć od Was?
Nie było dla mnie zdziwieniem, że po tym pytaniu zachichotały i ruszyły gęsiego w stronę roomu.
-Na razie jedna z Was. - dopowiedziała pani od castingu.
Były widocznie zawiedzione tym faktem, lecz po chwili jedna udała się do tajemniczego pokoju, a druga usiadła koło mnie. Było nieco niezręcznie, żadna z nas nie chciała się odezwać. Po krótkim czasie, na szczęście wybiegła blondynka z płaczem, więc i ta obok mnie pognała za nią, nie zważając że teraz była kolej na nią. W drzwiach ujrzeliśmy ponownie "panią od scenariuszy".
-Nie wiedziałam, że tak zareaguje - odparła i zaśmiała się nerwowo.
-Może przejdźmy do następnej osoby - tu spojrzała na mnie, i po chwili przeniosła swój wzrok na Mirandę:
-Też przyszłaś na przesłuchania?! - zapytała podekscytowana.
-Nie, nie..iCarly w zupełności mi wystarczy. - odpowiedziała speszona Mir.
-Okej, okej. A więc, zapraszam - pokazała na mnie, i nagle każda komórka mojego ciała nie chciała się ruszyć. Wystraszyłam się. Nie wiem, jakim cudem moje nogi wstały i ruszyły do tajemniczego pokoju i już za chwilę stałam naprzeciwko grupki ludzi. Przedstawiali się po kolei, nie zapamiętałam wszystkich nazwisko prócz jednego...Dan Schneider. Przedstawił się jako reżyser. Wyczuwałam, że jest z nich wszystkich najważniejszy. Przemówił:
-Alice Valentine Grande?
Kiwnęłam głową na potwierdzenie.
-A więc, założę się że nie ubiegasz się o rolę Olivera Becka, więc..
-Kristin? -tu zwrócił się do innej osoby w tym pomieszczeniu- zagrałabyś z Alice jakiś dialog?
Ona tylko pokazała kciuk w górę, i przemówiła do mnie. Ustaliłyśmy, że na pierwszy ogień pójdzie jedyny dialog z postacią Cat z pierwszego odcinka serialu.

Tori (do Cat): Mhm, hej powiesz mi...
Cat: O mój boże! Ty jesteś Tori, tak? Byłaś rewelacyjna na "Masz talent!" - wykrzyczałam wręcz tą kwestię, lekko zmieniając głos.
Tori: O dzięki!
Cat: Ja jestem Cat! - tu również nie darowałam głosu, dodatkowo przeciągnęłam nieco imię.
Tori: Tak jak zwierze?
Cat: Dlaczego Ty mi to robisz?! - podniosłam głos i zaczęłam mrugać oczami.
Tori: Nie no...ja kocham koty.
Cat: Ja też, są taaakie słodkie!

Szczerze? Udawałam idiotkę. Zaryzykowałam i zmieniłam się o 180 stopni.
O dziwo, ku mojemu zdziwieniu zaśmiali się i kazali przeczytać nam jeszcze jeden dialog.



Cat: Mój pies ma czarny nos, to takie słodkie, taki mały klops. - powiedziałam głosem 5-latki.
Andre: Klopsy są szare. 
Cat: To było podłe wiesz?! - wykrzyknęłam z oburzeniem.
 
Po czym sama się zaśmiałam, im też się to spodobało. Dan stwierdził, że wystarczy.
Potem zadali kilka pytań, po czym stwierdził facet koło 40-tki w długich brązowych włosach (czy one nie były dłuższe od moich?!)
-Cóż, to było chyba nasze najlepsze przesłuchanie do postaci Cat. Bardzo się cieszymy, że nie wybrałaś postaci Becka. - stwierdził.
Mimowolnie się zaśmiałam, ci ludzie zrobili na mnie bardzo dobre wrażenie. Wręcz kipiało z nich dobrą energią i humorem.
-Jest tylko jeden problem.
-Tak? - spytałam, a całe moje ciało zastygnęło w bez ruchu.
-Ale my nie szukamy brunetek... - dodał szybko Dan Schneider.
___________________________________________


przepraszam, że tak długo czekaliście.
Obiecuję poprawę. :)

5 komentarzy

  1. Ajajajajajjaja *-*
    Kocham to opowiadanie najbardziej na świcie *-* <3
    Cudny rozdzial zresztą jak każdy <3
    I chce już następny <3
    Kocham Cię Słońce <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny! <3 Nic dodać, nic ująć <3 Opowiadanie ogólnie bardzo fajne <3 Każdy rozdział jest fantastyczny tak jak każdy na tym blogu. No ładnie, ładnie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Źle , źle źle. Nie no... kłamie. ;)
    Ty tam lepiej bierz przykład od twojego ulubionego (sarkazm) bloga hahahahahah :D wiesz o jakiego mi chodzi XD
    A zdjęcie cudowne nie mogę oderwać wzroku <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się osobiście BARDZO podoba! :D Jeden z lepszych twoich rozdziałów xx

    OdpowiedzUsuń

niech ci bóg wynagrodzi, ten komentarz. dobry człowieku.