piątek, 19 września 2014

Rozdział 12: "Problem polega na tym, że choć można zamknąć oczy to nie da się zamknąć myśli"

Leżałem na łóżku i gapiłem się w sufit od dobrej godziny. Myślałem nad tym, co wydarzyło się w ciągu kilku ostatnich dni. Jeszcze miesiąc temu nagrywałem teledyski, siedziałem w studiu, udzielałem wywiadów. Każdy mój krok śledziło tysiące oddanych fanów. A teraz? A dziś? Zaledwie kilka dni temu poznałem Alice. Ona była inna. Nie była taka sama jak reszta dziewczyn, które poznałem dotychczas. Z jednej strony była taka silna, dzielna. Ale jak się ją poznało bliżej było całkowicie odwrotnie. Krucha i delikatna. Niczym wapień. Gdy go widzisz, to podziwiasz jak twardy, mocny i wytrzymały jest a tak naprawdę jak lekko muśniesz swoim dotykiem rozpada się na milion kawałeczków. Zastanawiałem się, czy może nie zadzwonić do niej. Chociaż napisać głupiego smsa. Wziąłem w ręce mojego iPhona, nacisnąłem 'nowa wiadomość' i wybrałem ją spośród moich kontaktów. Palce ślizgały się po ekranie, ale nic sensownego nie wymyśliłem. Zły i niezdecydowany rzuciłem mój telefon na łóżko, po czym splątałem moje ręce na karku i dumałem w samotności o jej cudownych, ciemno czekoladowych tęczówkach.

*Oczami Alice*

-Rozwodzimy się. - oznajmił bez żadnych skrupułów mój ojciec.
Potwierdziły się moje wszystkie obawy. Jak mogłam tego wszystkiego prędzej nie zauważyć?
Moi rodzice jeszcze kilka, kilkanaście lat temu zawsze przed wyjściem do pracy dawali sobie całusy, siadali sobie na kolanach nawet w mojej obecności, oglądali do późnej nocy filmy i zasypiali tak. A teraz? Nie pamiętam nawet, czy składali sobie życzenia w święta, gdy jeden z nich był w domu-drugi raczej nie spieszył się z powrotem no i teraz siedzieli przy dwóch końcach stołu. Wciąż do mnie mówili różne rzeczy. Wszystko wlatywało jednym uchem, a wylatywało drugim. Co chwilę kiwałam głową na potwierdzenie, gdy tego oczekiwali.
-Jeszcze jedna sprawa..- zaczęła mama.
Podniosłam na nią głowę, co oznaczało żeby kontynuowała.
-Chcemy, abyś to Ty powiedziała Mike'owi o tym wszystkim.
-Nie macie nawet odwagi, powiedzieć o tym własnemu synowi?! - podniosłam głos.
-To nie tak..-w swojej własnej obronie stanęła moja rodzicielka.
-Po prostu uważamy,że masz z nim lepszy kontakt i mu to lepiej i prościej wytłumaczysz. -wtrącił się tata.
-Jesteście śmieszni i żałośni. - powiedziałam na wychodne.
Po czym chwyciłam moje białe conversy i ruszyłam na dwór, aby się przewietrzyć. Zasznurowałam po drodze dokładnie trampki, słyszałam jeszcze słowa matki "Mike wraca dziś wieczorem od babci". Prychnęłam jedynie. Usiadłam jak obrażone, rozpieszczone 10-letnie dziecko na ławeczce przed domem. Zawsze starałam się być dobrą córką. Wracałam, kiedy trzeba było wracać, nie piłam, nie paliłam. Uczyłam się dobrze. A więc: dlaczego ja? Dlaczego mnie to wszystko spotyka? Chciałam się teraz komuś wyżalić. Od razu pomyślałam o Mirandzie. Ale ona jeszcze nic nie wiedziała o rozwodzie. Nie chciałam się na razie tym chwalić na prawo i lewo. Jedyną osobą która o tym wiedziała, był Justin. Wyjęłam z kieszeni spodenek mój telefon. Wpisałam hasło, odblokowałam ekran, weszłam w kontakty i wyszukałam jego. Nacisnęłam 'napisz do Justin xx' i właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że nie powinnam mu tyle zawracać głowy. Już dosyć namieszałam. Zrezygnowana schowałam z powrotem iPhona do kieszeni. Ale naprawdę potrzebowałam z kimś porozmawiać. I chciałam właśnie z Nim.

*Oczami Justina*

-Justin, ile mam Cie prosić?! Wywalisz te śmieci?! - po raz setny dziś moja rodzicielka przypomniała mi o moim obowiązku.
Dla świętego spokoju ruszyłem swoje 4 litery i wziąłem worek pełen śmieci do metalowego kubła na zewnątrz. Odruchowo spojrzałem na dom mojej pięknej sąsiadki. Zauważyłem znajomą postać na jej podwórku. Nikt inny, jak sama piękna sąsiadka. Postanowiłem, do niej podjeść, zagadać, zapytać jak się czuje. Przekroczyłem ulice, otworzyłem furtkę, i że nieco zrobiłem hałasu, więc dziewczyna podniosła na mnie swoje zapłakane, lecz wciąż piękne oczy. Zamiast mówić głupie, niepotrzebne słowa po prostu usiadłem obok Alice na ławce. Udo w udo. Objąłem ją swoim ramieniem, żeby dodać jej jakoś otuchy i żeby nie płakała. Chciałem jej pomóc, ale nie wiedziałem jak. Po jej stanie, stwierdziłem że jej rodzice jednak się rozwodzą. Nie wiem, jakim cudem ale dziewczyna chyba czytała w moich myślach, i odpowiedziała:
-Powiedziała jeszcze, że to ja mam powiedzieć o tym Mike'owi.
Wywróciłem oczami na tę wiadomość. Wszystko, co mogłam w tej chwili poradzić to dać jej całusa w czubek głowy, który opierał się o mój tors.
-Huh, jak ja mam mu to powiedzieć? "Wybacz, braciszku ale Twój tatuś i mamusia już się nie kochają i za jakiś czas będziesz miał dwóch tatusiów, dwie mamusie. Może większe rodzeństwo. Fajnie,co?" - zakpiła, przez łzy.
Chciałem w tym momencie powiedzieć coś mądrego, coś co mogłoby ją pocieszyć,ale nic nie potrafiłem wymyślić. Chciałem tylko, choć na ułamek sekundy ponownie zobaczyć jej zniewalający uśmiech i te dwa dołeczki. Nic więcej.
-Nie myśl tyle o tym. - rzuciłem.
Serio, Bieber? Tylko na tyle było Cię stać?! Byłem sam na siebie zły w myślach,że tylko takie coś potrafiłem palnąć. Dziewczyna tylko jęknęła i mocniej wtopiła się w mój tors tłumiąc łzy. Poczułem się jak palant.
-Wiesz na czym polega problem? - zapytała z nienacka zaskakując mnie.
-Hm? - odparłem, wychylając głowę i spoglądając w jej oczy, które aktualnie wpatrywały się na mnie.
-Problem polega na tym, że choć można zamknąć oczy to nie da się zamknąć myśli.

***tydzień później***
(z perspektywy Alice).

Z dnia na dzień jest coraz lepiej. Częściej się uśmiecham, może i oszukuję sama siebie ale tak jest lepiej. Uśmiecham się dla tych, którzy mi zostali. Justin każdego dnia powtarza mi, że gdy się uśmiecham wyglądam 100 razy ładniej. Nigdy nie wiem, czy odebrać to jako komplement, czy też niekoniecznie, ale pomimo wszystko uśmiecham się dla niego. Bardzo mi pomógł, pomaga i mam nadzieję, że zostanie pomóc też w przyszłości. Miranda też już o wszystkim wie, wie też Chris, wie też mama Justina. Oto moja nowa "rodzina". Chociaż mówią mi też: "żyj z dnia na dzień, nie myśląc o jutrze", ale nie jestem aż taka głupia,żeby nie wiedzieć co jeszcze mnie czeka w niedługim czasie. A co mnie czeka? Za chwilę odbędzie się pierwsza rozprawa. Pod koniec tygodnia będę nagrywać pierwszy odcinek na Victoriousie, poznam całą ekipę, resztę aktorów. Dwa dni temu dostałam list, właśnie od stacji Nickelodeon i przysługuje mi mieszkanie z resztą pierwszoplanowych bohaterów. Czyli 6 innych ludzi. Z jednej strony życie z nieznajomymi w całkiem innym mieście wydawałoby mi się jeszcze kilka miesięcy temu nieprawdopodobne i nie wchodziło by w grę...ale teraz? Teraz, kiedy nie miałam ochoty przebywać w moim domu? Nie jadłam nawet posiłków z resztą domowników. Nie chciałam nigdy nadziać się na moich rodziców. Nie potrafiłam na nich spojrzeć. Nie potrafiłam im wybaczyć ich decyzji. Wzdychnęłam ciężko i wcisnęłam się w czarną spódniczkę. Zapięłam zamek i przyjrzałam się sobie w lustrze. Miałam skupić się jedynie na moim stroju i czy mogę się tak pokazać w sądzie, ale nie mogłam oderwać oczu od mojego odbiciu. Widziałam w swoich niegdyś brązowych tęczówkach dziewczynę, której tak naprawdę nikt nie chciał. Te oczy były smutne, przygaszone. Wydawało mi się że nawet schudłam, a jest to wyznanie odważne i szalone bo żadna dziewczyna nie przyzna sobie takiej rzeczy. Wsunęłam na stopy czarne balerinki i wyszłam z mojego pokoju. Miałam dojechać do sądu samochodem z mamą, a tata będzie czekał już na miejscu. Właśnie - gdzie był i gdzie jest mój tatuś? Kilka dni temu moi rodzice znowu się pokłócili. Wygarnęli sobie chyba wszystko, całe uczucia z nich wyszły. To był definitywny koniec ich miłości. Cóż, szkoda że zostały jeszcze konsekwencje w postaci mnie, Mikey'ego, domu no i pieniędzy. Tato prawdopodobnie kupił sobie dom gdzieś w okolicy, nie wrócił dotychczas do domu a jego ubrań i reszty rzeczy już nie ma tutaj. Zresztą teraz to już nieważne.W milczeniu dojechałyśmy do siedziby sądu. Nie włączyliśmy nawet radia, ona skupiała się na drodze a ja spoglądałam w mojego iPhona udawając,to jak bardzo interesuje mnie kto dostał się na castingi do x-Factora do nowej edycji. Dojechaliśmy na miejsce, podeszliśmy pod właściwą salę i czekaliśmy. Poznałam adwokata mojej mamy, i czy czasem ona go nie podrywała? Zrobiło mi się niedobrze. I właśnie w tym momencie zjawił się mój tata. Z adwokatem, na szczęście był on również płci męskiej. Chyba podszedł do mnie, powiedział coś, na co z wiadomych przyczyn nie odpowiedziałam. Siedziałam twardo na niewygodnych krzesełkach. I w tym momencie potoczyło się tak szybko. Za chwilę nas zawołali, były te wszystkie oficjalne procedury, sędzia strasznie zamulał. Postanowili rozpocząć od podziału dzieci. I wtedy stało się coś, czego się bym w życiu nie spodziewała.
__________________________________________________________________











no i co? Zdaję sobie sprawę, po jakim czasie jest rozdział. ALE...jest jedno ale. Jest szkoła, mam w miarę jakiś normalny tryb, i dodatkowo mam nową energię i wenę do pisania rozdziałów - czyli to, czego mi najbardziej brakowało. Przepraszam. Jeśli to przeczytałaś - skomentuj, twoje słowa wiele dla mnie znaczą.

2 komentarze

  1. Cudowny rozdział! Chcę częściej :) <3
    Ja wybaczam, lecz musisz pisać częściej bo sie obraże <33

    Czekam na nexta <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! <3 ale weź częściej pisz te rozdziały, bo ja już nie pamiętam o czym jest ten cały blog :(

    OdpowiedzUsuń

niech ci bóg wynagrodzi, ten komentarz. dobry człowieku.