sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 6: To mój nowy sąsiad. I nic więcej? Na dodatek z na przeciwka.

*Oczami Justina*

Obydwoje z Alice wymieniliśmy zdziwione tym pytaniem spojrzenia. Na szczęście dziewczyna odezwała się pierwsza:
- A więc Justin, to mój nowy sąsiad. - odpowiedziała zgodnie z prawdą dziewczyna.
- I nic poza tym? - upewniła się jedna z moich Beliebers.
- Na dodatek z na przeciwka - dodała Grande z szerokim uśmiechem.
- A więc to prawda, z tą przerwą? - zapytała nieco zasmucona Belieber.
- Huh, niektórzy myślą że taka przerwa dobrze mi zrobi. No wiecie, siły wyższe. Pożyję trochę normalnym życiem i wrócę - gdzie tu, położyłem dłoń na sercu - obiecuję. - odpowiedziałem.
Dziewczyny chyba odetchnęły z ulgą, uśmiechnęły się blado po czym otwarcie zapytały czy w takim razie mogą i z Alice sobie zrobić zdjęcie na pamiątkę, bo być może kiedyś takie zdjęcie z Al będzie warte miliony.
Brunetka na chwilę zamarła. Zdziwiona, ale zgodziła się na zdjęcie. Odebrałem od jednej z nich telefon i zauważyłem swoje zdjęcie na wyświetlaczu, który oczekiwał wpisania hasła. Fanka spojrzała najpierw na mnie, potem na telefon, znów na mnie po czym speszona pospiesznie wpisała hasło, które jeśli dobrze zauważyłem brzmiało *never say never*. Podała z powrotem telefon, i ustawiła się do dziewczyn, z rumieńcami na policzkach. Uśmiechnąłem się pod nosem. To było słodkie. Nacisnąłem logo aparatu, zrobiłem zdjęcie, po czym pożegnaliśmy się przytulasem z dziewczynami, one podziękowały za wszystko, obiecały nic nie wygadać mediom po czym odeszły. A my z Grande zrobiliśmy jeszcze kółko wokół parku i wracaliśmy do domu cały czas rozmawiając. Jakiś czas później dotarliśmy na naszą ulicę. W ogrodzie mojego domu mama bawiła się z Jazzmyn. Gdy nas ujrzały po chwili przybiegła do nas mała jak to miała w zwyczaju wskakując mi na ręce. Nie trwało to długo, zaraz zeskoczyła z moich ramion, aby móc przytulić się do nóg Alice. Przedstawiły się sobie nawzajem.
- To już mnie nie kochasz, tak? Twojego ukochanego braciszka? - udawałem przez chwilę obrażonego lecz po chwili przyszła i moja mama.
- Dzień dobry. Pattie, mama Justin'a. - przywitała się z Alice.
- Dzień dobry, Alice. Dziewczyna z naprzeciwka, a więc jesteśmy sąsiadami. Witamy w Canadzie - z tym swoim cudownym smajlem odpowiedziała brunetka.
- Bardzo miło mi cię poznać - uśmiechnęła się i moja mama.
Spojrzała na mnie, była zdenerwowana, chyba płakała?
- Mamo, czy coś się stało? - zapytałem.
- Ech, właściwie tak. Suzan, twoja makijażystka, jak wiesz walczyła z rakiem, no i tej walki nie wygrała - powiedziała moja mama na jednym wdechu.
Kurczę, zabolało. Osobę, którą widziałem dotychczas prawie codziennie, nagle nie mogę jej zobaczyć już nigdy. Alice spojrzała na mnie, i na moją mamę. Nie odezwała się ani słowem, milczała.
- Jeśli chcesz Justin, możesz jechać na jutrzejszy pogrzeb. - oznajmiła moja mama.
- Jak to, a ty?
- Jest Jazzmyn, nie ma potrzeby brać tam dziecka.
- Eghem, może w sumie ja mogłabym zająć się małą na ten czas? Rozumiem takie sprawy - odezwała się nieśmiało brunetka.
Moja mama spoglądała to na Alice, to na Jazzmyn.
- Nie wiem, czy mogę Cię o to prosić.
- Nie ma sprawy, rozumiem takie sytuacje.
Pattie przez chwilę się wahała.
- Razem z podróżą to może zająć cały jutrzejszy dzień. - ostrzegła moja rodzicielka.
- Jeśli Jazzmyn jest chętna aby ze mną zostać, to naprawdę nie ma problemu.
W końcu mama uklękła przed małą.
- Co ty na to? Spędzisz jutrzejszy dzień z Alice,hm? - zapytała swoją córeczkę.
- No pewnie że tak! - odpowiedziała z szerokim uśmiechem na ustach Jazzie.
- A więc, jeśli mogłabym Cie prosić o to, postaram się jak najszybciej wrócić - oznajmiła, westchnęła i uśmiechnęła się blado.
Grande tylko się uśmiechnęła.
- Badź koło 11, u nas w domu oczywiście. W porządku? - upewniła się jeszcze Pattie.
- Tak, tak nie ma sprawy.

*Oczami Alice*

Otworzyłam powieki. Wymacałam z pod poduszki mój telefon, posprawdzałam facebooka, twittera i inne, spojrzałam na godzinę było grubo po 10. Przyszła mi do głowy myśl: *Jazzmyn*! Przecież miałam się dzisiaj zająć tym dzieckiem. Szybko wygrzebałam się z łóżka, wzięłam z szafki niebieskie dżinsy, białą koszulkę z krótkim rękawkiem i do tego bluzę żółtą neonową. Nie robiłam żadnego makijażu. Przemyłam twarz, umyłam zęby, a na reszte i tak nie było na to czasu. Postanowiłam jednak, żeby coś przegryźć. Przekroiłam połówkę arbuza na jeszcze jedno pół, nalałam herbatę z dzbanka. Zjadłam i  wypiłam po czym spojrzałam na zegar na mikrofalówce: 10:58. Nikt jeszcze z moich domowników nie wstał, a więc pozostało mi tylko ubrać buty, po czym udałam się do posiadłości Bieberów. Nie powiem, byłam nieco zdenerwowana, jeszcze przed drzwiami poprawiłam włosy, okaszlnęłam i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Po chwili moim oczom ukazał się Justin. Wyglądał niesamowicie przystojnie. Naprawdę wyglądał bardzo przystojnie. Szczególnie w tym garniturze. Zakręciło mi się w żołądku. *Ogarnij się Alice, masz chłopaka, nic nie czujesz do chłopaka poznanego 2 dni temu* skarciłam się w myślach. Na szczęście Justin przerwał ciszę i odezwał się pierwszy:
- Cześć - odezwał się z niepewnym uśmiechem na twarzy, jego wyraz twarzy mnie zaskoczył. Chyba również był zakłopotany i speszony.
- No cześć, jak się czujesz? - spróbowałam nawiązać rozmowę.
- Już lepiej, tak myślę. Wchodź do środka - otworzył drzwi szerzej, i przepuścił mnie w progu.
Po schodach schodziła Pattie w czarnej sukience, dopinając czarną bransoletkę. Była jakby nieobecna, gdy ujrzała mnie, tylko się słabo uśmiechnęła po czym się odezwala:
- A więc, jesteś. Nie rozmyśliłaś się. Dziękuję. Mała śpi, za jakiś czas powinna się obudzić. Może mogłabyś zrobić jej jakieś kanapki, resztę już umówiłyśmy. W razie jakichkolwiek problemów, czegokolwiek po prostu dzwoń. Dobrze? - dała ostatnie wskazówki mama rodzeństwa.
- Tak, oczywiście, rozumiem. - posłałam zachęcający uśmiech.
- Powinniśmy się zbierać - odezwał się Justin.
- Tak, tak, dziękuję Alice. Możesz obejrzeć tv, może coś zjeść, jak sobie wolisz. - powiedziała Pattie, uścisnęła mnie, po czym pierwsza ruszyła do wyjścia.
Justin stał jeszcze chwilę na środku salony wpatrując się w swoje buty.
Postanowiłam go przytulić, na zachętę. Wtuliłam się w chłopaka, chyba mi się udało go nieco pocieszyć, odwzajemnił uścisk, wyszeptał *dziękuję* po czym i on wyszedł.
Zastanowiłam się nad tym, co miałabym ochotę zrobić. Wybrałam się do pokoju Jazz, aby sprawdzić co robi malutka. Gdy weszłam do pokoju, zauważyłam że się przeciąga i ziewa.Uśmiechnęłam się szeroko do dziewczynki. Ona wybiegła z łóżka i wtuliła się we mnie.
- To jak? Gotowa na super dzień ze mną? - zapytałam.
- No jasne! - odpowiedziała sepleniąc.
- Ubierzmy cię najpierw, hmm?
Pokiwała tylko na potwierdzenie głową. Otworzyłam jej szafę. Cóż, ciuszków miała nie mało. Postawiłam na jedną z różowych sukienek dziewczynki. Pomogłam jej się ubrać, rozczesałam jej włoski, nałożyłam krem na twarz, i wiele innych rzeczy które miałam zrobić wobec wcześniejszych zaleceń Pattie. Na śniadanie postanowiłyśmy zrobić gofry. Po zjedzonym posiłku, pobawiłam się z małą lalkami, poszłyśmy na plac zabaw zahaczając o lodziarnie, poodbijałyśmy piłkę i wiele innych rzeczy. Z powrotem w domu byłyśmy koło 18, zrobiłam na obiado-kolacje spaghetti. Mojemu gotowaniu z zaciekawieniem przyglądała się słodziutka Jazzie. Usłyszałyśmy warkot samochodu wjeżdżającego na podjazd, i tuż po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich Justin wraz ze swoją mamą.
- A co tu tak ładnie pachnie dziewczęta, hmm? - zapytała rodzicielka. 
- Gotujemy pyszne spaghetthi! - wykrzyknęła mała z entuzjazmem. Po chwili już wisiała na szyi swojej mamy, a później w ramionach Justina. Pattie podeszła do mnie, pochwaliła moją potrawę, po czym po raz setny podziękowała.
- Ja nie wiem, ile byś chciała zarobić za ten dzień? - zapytała.
- Broń boże. Nic nie chcę, nic a nic. To była czysta przyjemność.
- Nie wygłupiaj się, zostałaś z moją córką przez cały dzień, muszę ci coś zapłacić. Proszę powiedz ile. - nalegała.
Posłałam błagalne spojrzenie Justinowi, który tylko przyglądał się z głupim uśmiechem. Chyba zrozumiał ponieważ przemówił:
- Mamo, właśnie wychodzimy z Alice.
- Tak a gdzie? - zapytała Pattie. 
- Idziemy na dwór, Miranda i Chris na nas czekają, Beadles napisał do mnie.
Posłałam mu zdziwione spojrzenie, nic nie wiedziałam o tym spotkaniu.
- A nie zostaniecie, na kolacje? - zapytała.
- Ja nie jestem głodna, dziękuję. - odpowiedziałam grzecznie zgodnie z prawdą.

Jus tylko wyprowadził mnie na dwór.
- O co chodzi? - zapytałam blondyna.
- Mnie się nie pytaj, nic nie wiem. Chris wysłał mi smsa że muszą ze mną, a właściwie z Tobą porozmawiać.

*Oczami Mirandy*

Przeglądałam filmiki na instagramie, ale jeden przyciągnął moją uwagę nieco bardziej. Obejrzałam go chyba z 69 razy. Czułam jakieś wiercenie w brzuchu, zaczynała mnie boleć głowa. No to ładne jaja. Tylko jak ja to powiem Alice? Zabije tego gnoja. Przysięgam.

____________________________________________________



huhuhu! Mamy nowy rozdział! :') Jak myślicie, co się wydarzy? buu, chcesz wiedzieć? Jedno wyjście: wyczekuj następnego! KOMENTARZ= MOTYWACJA. Jeden głupi komentarz, u Ciebie 2 minuty, u mnie tyle godzin szczęścia i pomysłów na następne rozdziały.

5 komentarzy

  1. Ajajajaj *_* <3 kocham dawaj next jak najszybciej ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha.. No zajebisty! :p Domyślam się co może się wydarzyć w kolejnym rozdziale, ale pozostawię to dla siebie! :D
    Czekam na kolejne <33
    ~TK x

    OdpowiedzUsuń
  3. kurde..świetny rozdział!
    tyle tu różnych emocji ♥
    czekam na kolejny rozdział :')
    Allie xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe co się wydarzy napewno się tego niespodziewam xd :D

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny! czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń

niech ci bóg wynagrodzi, ten komentarz. dobry człowieku.