środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 7: Nie jest Ciebie wart, nigdy nie był i nigdy nie będzie.

*Oczami Mirandy*

Nie miałam pojęcia, jak ja jej to powiem. Na początku mi nie uwierzy. Może lepiej jej nie mówić? Ona ma za kilka dni urodziny, co ze mnie za przyjaciółka. Nie, nie..Alice musi znać prawdę! Na litość boską, zabije go! Zabije gnoja. Wiedziałam, że to nie chłopak dla Grande, ale ona zawsze mu wybaczała. Lecz tym razem będzie inaczej - nie pozwolę, aby już kiedykolwiek Al przez niego cierpiała. Chris już napisał do Justina. Przyjdą z Alice, powiem jej to jak nie wymiękne! Zabrałam wiśniową bluzę z krzesła, zawiązałam buty, po czym wyszliśmy  z mojego domu z Chrisem w milczeniu. Brunetka z blondynek już stali i czekali na nas.

*Oczami Alice*

- No cześć! - zabrzmiał głos mojej przyjaciółki. Była zestresowana i spięta.
- No hej, o co chodzi? - zapytałam prosto z mostu.
- No właśnie, o co chodzi? - wtrącił Justin.
- Musimy z Chrisem wam coś powiedzieć - zaczęła cicho Miranda.
Beadles nie wypowiadając ani słowa, tępo wpatrywał się w swoje tenisówki.
- O czym? - zapytałam.
- Raczej o kim. - odparła.
Coraz bardziej ciekawiło mnie to, co za chwilę usłyszę od brunetki.
- A więc, o kim?
- O twoim dotychczasowym chłopaku.
Zdziwiło mnie to zdanie. *O co chodzi?* - zapytałam samą siebie w głowie.
- To coś pozytywnego, tak? - zapytałam tym razem na głos.
- No niekoniecznie - cicho mruknęła Miranda.
- O co wam wszystkim chodzi? - podniosłam głos. Byłam coraz bardziej zdenerwowana.
Brunetka spojrzała gdzieś w dal, nie odpowiadając mi na moje pytanie.
Justin spoglądał to na mnie, to na pozostałą dwójkę, również nieświadomy tego, co za chwile oznajmią nam nasi przyjaciele.
Ta cisza między nami była nie do zniesienia, pomyślałam że zaraz wybuchnę lecz ubiegł mnie Chris wybuchając:
- Zdradził Cię! I to z inną larwą. Widzieliśmy filmik, na którym.. -tu przełknął ślinę i dokończył - na którym się całują.
Zatkało mnie. Nagle zabrakło mi powietrza. Wzięłam kilka głębokich wdechów po czym powiedziałam:
- Dlaczego miałabym Wam wierzyć? Najpierw chcę zobaczyć ten filmik, chcę to usłyszeć od niego. - oznajmiłam.
Obserwowałam reakcje Justina.
Na początku był zamyślony, po chwili do niego chyba dotarło, najpierw spojrzał na mnie - tu przestraszony -  a następnie na Mirande i Chrisa, jakby szukał potwierdzenia na to, co przed chwilą usłyszeliśmy. Spojrzał z powrotem na mnie, tym razem rozszyfrowując wyraz twarzy mojej.

*Oczami Justina*

To co usłyszałem zbiło mnie z tropu. Jeśli to prawda, zabiję gnoja. I w tym momencie spojrzałem na Alice. Przez chwilę była nieobecna, następnie przebiegły przez jej oczy iskierki niepewności, spojrzała na mnie, po czym odezwała się do przyjaciół:
- Dlaczego miałabym Wam wierzyć? Chcę zobaczyć ten filmik na własne oczy.
Reakcja Al nieco zaskoczyła obydwóch.
- Alice, to zwykły drań i nie jest ani nigdy nie był Ciebie wart - zaczęła Miranda, lecz nie miała okazji dokończyć gdyż ponownie odezwała się Grande:
- Nie chcę to zobaczyć. - powiedziała załamującym się głosem.
Wszyscy spojrzeliśmy po sobie, po czym Chris wyjął z kieszeni swój smartfon i po kilku chwilach niepewną ręką chciał podać swój telefon Ali, lecz odsunął pospiesznie rękę i powiedział:
- Nie musisz tego oglądać... - podjął jeszcze szanse wybicia pomysłu oglądania filmiku z głowy brunetki. Ta tylko posłała mu mordercze spojrzenie, którego i ja się przestraszyłem. Ten tylko włączył filmik. Przybliżyłem się, aby także to zobaczyć.
Było czarno na białym. Chuj przez chwilę obejmował się z jakąś blondynką na pieńku, siedzieli koło innych ludzi wokół ogniska, szeptali ze sobą szeroko uśmiechnięci po czym przybliżyli się do siebie..i pocałowali. Oczywiście ta dwójka była w tle, ale jeśli się ktoś przypatrzył nie było trudno nie zauważyć.
Alice obejrzała filmik, spojrzała szklanymi oczami najpierw na Mirandę, później na Chrisa, i na końcu na mnie. Pokręciła przecząco głową, po czym jedna pojedyncza łza spłynęła jej po policzku.
- Jak on mógł? Ja go..ja go..kochałam. - wydusiła z siebie.
- Hej! Nie płacz..- od razu przytuliłem brunetkę do siebie. Pozostali również wtulili się w naszą dwójkę. Staliśmy tak złączeni przez.. w sumie nie wiem. Nie liczyła się w tym momencie godzina i czas. Słyszeliśmy tylko dźwięk przejeżdżających ulice obok samochodów, pochlipywania Alice oraz słów pocieszających płynących od nas typu *nie jest Ciebie wart*; *załatwimy Go*; *będzie lepiej, nie płacz*; *on nie jest wart twoich łez* i inne tego typu.
Naszą chwilę przerwał dźwięk telefonu Mirandy.
- Tak?
- ....
- Ale teraz, zaraz?
- ....
- Muszę?
- ....
- Dobra, dobra. Czekam na Was.
Rozłączyła połączenie, po czym głośno wzdychnęła.
- O co chodzi? - zapytała Grande wycierając łzy.
- Rodzice chcą jechać koniecznie ze mną na jakieś, sama nie wiem zakupy. Naprawdę muszę, ale ja porozmawiam z nimi jeszcze, chcę zostać z Tobą. - odpowiedziała.
- Nie, nie. Przestań, jedź. Porozmawiamy jeszcze o tym, albo w sumie..nie ma o czym gadać. Zamknięty rozdział. - szybko powiedziała Alice.
Miranda spojrzała na nią, nie wiedziała co zrobić. Podeszła, mocno wtuliła się w Alice, szeptając jej na ucho kilka słów, słabo uśmiechnęła się do nas, przytuliła każdego, i po chwili wsiadła do samochodu z rodzicami i odjechała.
Zostałem ja, Chris no i Alice. Zrobiło się między nami nieswojo. Każdy z nas bał się odezwać. W końcu Chris gwałtownie powiedział:
- Nie. Ja się nie nadaję do takich rozmów, wybacz Alice. Ty wiesz, jutro przyjdziesz po mnie, i jak gdyby nigdy nic pójdziemy na deskę. Będę spadał, bo palnę zaraz coś czego będę żałował. - wypalił Chris. Jak palnie coś głupiego? Właśnie to zrobił.
Lecz w tym momencie, wszyscy powinniśmy mu być wdzięczni, na twarzy Alice zawładnął jej piękny szeroki uśmiech. Wręcz zaśmiała się, odpowiedziała krótkie *jasne* i pożegnaliśmy się z brunetem.
Na koniec szepnął mi na ucho *zaopiekuj się nią, ale nie podrywaj, to jeszcze nie ten czas*. Spojrzałem na niego wzrokiem zabójcy, czy on właśnie powiedział że nie mam taktu i w takim momencie mógłbym podrywać dziewczynę taką jak Alice? Ten tylko się oddalił w stronę swojego domu.
Zacząłem rozmowę jak gdyby nigdy nic, z innej beczki. To chyba spodobało się Ali.

*jakąś godzinę później*

Nadal siedzieliśmy koło siebie, na zimnym chodniku. Dziewczynie chyba zrobiło się zimno, więc dałem jej swoją marynarkę. Na pytanie czy jej zimno odpowiedziała, że owszem ale nie tylko w ramiona. Skumałem że chodziło o serce.
- Zapomnij o tym frajerze, proszę. Nie jest ciebie wart, nigdy nie był i nigdy nie będzie. Pewnego dnia przyjdzie ten, który będzie zasługiwał na Ciebie w 100%.
Nigdy bym nie pomyślał że takie mądre słowa wyjdą z moich ust. Naprawdę w to uwierzyłem. Wow.

*Oczami Alice*

Mówiąc te słowa, mówił je z takim cudownym przekazem. Powoli, ważąc każde swoje słowo, patrzył się przed siebie. Na koniec przeniósł swój wzrok na mnie. Posłał mi swój piękny uśmiech, jego oczy były tak cholernie szczere. Tak cholernie prawdziwe. Gdy widziałam ten uśmiech, po prostu wiedziałam że będzie dobrze. Kiedyś będzie.
- Piękne słowa - odpowiedziałam.
On tylko pokiwał głową w zrozumieniu i zadumie. Po chwili wystrzelił, i po prostu czułam jak w jego głowie zapala się żarówka, oznaczająca że wpadł na jakiś genialny pomysł.
- Mam genialny pomysł - odpowiedział pewnie, ale i tajemniczo.
Odprowadzę Cię teraz pod same drzwi Twojego domu, ładnie się wyśpisz ślicznotko i jutro zabiorę Cię w mega cudowne miejsce.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Co ty kombinujesz? - zapytałam wprost.
- Niespodzianka - odpowiedział tylko ze swoim szerokim uśmiechem. No to ładnie, wogule nie zasne tej nocy. Po prostu już mnie zżera od środka.

_________________________________________














Przepraszam, że taki krótki. Postaram się, aby następne były tylko dłuższe.
Co sądzicie o rozdziale? Na jaki Justin wpadł 'genialny' pomysł? :D
pozdrawiam cieplutko x

5 komentarzy

  1. Faajny.. *.*
    ~TK xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaa chce nastepny rozdział! świetny no :C <3

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy nastepny rozdział? czekam az 3 tygodnie!

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG cudowne *.* czekam na next ;) / Weronika ;D

    OdpowiedzUsuń

niech ci bóg wynagrodzi, ten komentarz. dobry człowieku.